Percabeth story; Rozdział 3 " Tak się cieszę, że was widzę"
Hej!
Tu znów ja :)
Przepraszam z całego serca, że nie pisałam, ale w tedy kiedy miałam napisać nie mogłam bo miałam sprawdzian szóstoklasisty. A kiedy już miałam pisać wyjechałam do babci na wieś :\ a niestety u babci internet nie działa. No więc "nareszcie" macie rozdział :)
Życzę miłego czytania:**
Marie Jackson
------------------------------------------------------
Byłam gotowa już o
wpół do drugiej. Spakowałam ubrania na zmianę ( tak na
marginesie. Miałam czarodziejską torbę tak samo jak Percy Thalia i
Grover. To był prezent od taty Percy'ego.), wzięłam
kilka par spodni, spodenek, spódnic, sukienek, bluzek, i butów.
Czekałam razem z Percy'm na Thalię i Grovera. Gdy tak czekaliśmy
Percy nagle mnie zapytał
- Gdzie chciałabyś mieć wesele? - Tak naprawdę zaskoczyło mnie to pytanie.
- Nie wiem jeszcze się nad tym nie zastanawiałam. A ty?
- Nie wiem Annabeth. Ale jestem pewien jednego.
- Czego?
- Że chcę aby było w obozie i przed końcem wakacji. Mam nadzieję, żę nie masz do mnie wyrzutów, że tak szybko.
- Och Percy. Ja też bym chciała jak najszybciej ale nie wiem, czy jest to możliwe. Tak przepowiednia Rachel, to musi się stać w te wakacje. Ja jestem tego pewna. Przecież gdyby Gaja nie budziła siebię, dzieci i starożytnych mocy. Ta przepowiednia mogłaby się nie ziścić przez następne pokolenia.
Glonomóżdżek już
chciał protestować, ale przeszkodziła mu biegnący w naszą
stronę Thalia i Grover. Córka Zeusa miała na sobie czarne leginsy
do kostek, czarną bluzkę na ramiączka, czarną Ramoneskę i glany
nabite ćwiekami. A satyr, cóż z jego stronie, nie można było by
się spodziewać eleganckiego garnituru i pantofli. Ale na taką
wyprawę założył chociaż dostosowany dres. Jego plecak 1/3
zajmowały puszki i jedzenie. Zastanawialiśmy się jak można tyle
pomieścić w jego brzuchu, ale jeżeli Percy może zjeść więcej i
nie przytyć to pomyślcie ile Grover.
- Gotowi? - zapytała córka Zeusa
- Jasne - odprawił glonomóżdżek potrząsając kluczykami, które ukradliśmy Argusowi. - Transport też załatwiony.
- Dobra jedziemy zanim się skapną, że nas nie ma.
- Wsiadajcie.
Podróż zajęłam
nam kilka godzin ja z przodu razem z kierującym Percym a Thalia i
Grover z tyłu.
Przez pierwszą
godzinę podróż minęła spokojnie rozmawialiśmy o wielu rzeczach
np . O Kalinie, Łowczyniach i wgl. Nim się obejrzeliśmy
znajdowaliśmy się w Las Vegas pół drogi do Hollywood.
- Już niewiele, powinniśmy dojechać spokojnie. Przecież kto mógłby nas zaatakować?
- Eee Percy...wykrakałeś. - Krzyknął zrozpaczony Grover. Przed nami pojawił się piekielny ogar, Echidna którą spotkał Percy pięć lat temu na łuku oraz dwie gorgony, ale one nie zamieniały w kamień.
- Witajcie herosi! Kogo my tu mamy? No proszę Percy Jackson ! Miło cię widzieć chłopcze, minęło pięć lat.
- Echidno proszę -wyszła na przód Euriale.- Nie zajmuj się dawnymi spotkaniami, zarz się odegrasz. An narazie zobaczmy kto jeszcze jest taki głupi i jedzie do Hadesu.
- Annabeth Chase...- odezwała się Steno.- Grover Underwood i Thalia Grace. Łowczyni ile czasu?
- Thalio o czym ona mówi? - spytał Percy
- Cztery lata temu spotkałyśmy je. Na początku jako zwykłe sprzedawczynie wydawały się normalne cóż ale potem wybiegły jako gorgony rzucając w nas ciastkami i....
- Kończ! Trzeba się zająć nimi a nie opowieścią o ciastkach.
- Annabeth przysięgam,że jak...
- Uważaj – krzyknął satyr po czym wziął pałkę i uderzył z całej siły Euriale pędzącą na nas. -Ja się nią zajmę a wy podzielcie się innymi.
- Percy ja zabiorę się za Steno, Thalia ty weź ogara, a ty Percy...Echidnę.
Wszyscy kiwnęli
ponuro głowami i zabrali się do walki. Rozejrzałam się w około
oceniając syutuację. Stwierdziłam, że jest ok i sama zuciłam się
na Steno. Pierwsze co czułam, adrenalina, adrenalina która płynie
mi w żyłach.
- Zginiesz córko Ateny. - Powiedziała te słowa po czym sama się na mnie rzuciła.Wystawiła pazury i przecięła mi bluzkę na brzuchu. Zawyłam z bólu gdy spojrzałam na swój brzuch myślałam, że zemdleję. Cały miałam we krwi bluzka, stanik – wszystko przesiąkło. Czuła, że tracę przytomność, ukradkiem widziałam jak Percy biegnie do mnie i przecina gorgonę na pół.
- Annabeth! - krzyczał rozpaczliwie Percy próbując zrobić cokolwiek aby nie zasnęła.
Usłyszałam tylko to
po czym straciłam przytomność.
***
Otworzyłam oczy i
spróbowałam się podnieść. Poczułam straszliwy boł który
przeszył całą mnie. Po odzyskaniu świadomości rozejrzałam się
po sali. Wiedziałam, że jestem w szpitalu, ale nie moglam się
domyśleć gdzie jest ta sala. Nagle wszedł Percy, był przygnębiony
ale gdy mnie zobaczył rozradował się na całość.
- Annabeth. Wstałaś już. Tak bardzo się martwiłem. Myślałem...myślałem, że już cię nie zobaczę.
- Gdzie jesteśmy?
- Och. Jesteśmy w Hadesie.
- Ale jak?
- Mieliśmy szczęście, że morze było niedaleko. Spotkaliśmy się z Moim ojcem. Uleczył cię, ale miałaś wysoką gorączkę, więc Persefona wolała cię zostawić na noc w sali szpitalnej . Ja zabrałem nasze rzeczy i rozpakowałem w pokoju.
- Dziękuję. Percy zabierz mnie stąd. Tu jest upiornie.
Mój kochany
narzeczony zrobił to o co go prosiłam. Wziął mnie na ręce i
zaniósł do pokoju. Byłam skrępowana jak zobaczyłam wielkie łoże
małżeńskie w kształcie serca na które Percy mnie położył.
- Gotowe. Ty leż, a ja przyniosę ci jakieś ubranie.
- Dobrze – powiedziałam.- Idź już.
Poszedł i po chwili
wrócił z czystymi spodenkami, czerwonymi vansy i podkoszulkiem
obozowym który leżał przy samym suwaku.
- Jejku Ann ty chyba całą szafę zabrałaś ze sobą.
- Skąd wiedziałeś? - Zapytałam a on na odpowiedź parsknął śmiechem.
- Teraz na serio. Skąd wiedziałeś?
- Ja myślałem, że ty sobie robisz żarty.
- Dziewczyna w kwestii ubrań nigdy nie żartuje.
- Ok ubierz się . Persefona prosiła, że jak się obudzisz dać jej znać to przygotują kolację...kolację jadalną dla śmiertelników.
Poleciałam się
przebrać i już po chwili byłam gotowa. Włosy spięłam z koński
ogon z wysoką grzywą. Percy na mnie czekał przy drzwiach. Gdy wyszłam z łazienki złapał mnie za rękę i zaprowadził do sali
jadalne. "Sala" jadalna to tylko opis dla bogów normalnie
była niewiele mniejsza niż sala obrad na Olimpie. Przy stole
siedział Nico, Hades, Persefona, Thalia i Grover.
- Witaj panie Hadesie, witaj pani Persefono.
- Witajcie herosi!
- Cześć wam -przywitał się Nico
- Hej Nico. Jak tam u ciebie?
- Dobrze a u was? Słyszałem nowinę i gratuluję. -powiedział cichutko mi na ucho.
- Droga Annabeth – upomniała sie Persefona .-Widzę, że już ci lepiej to dobrze ale ostrzegam, że ta rana była paskudna i bardzo ale to bardzo wolno będę się goić. Ona była nasączona energią Gai więc myślimy, że ona pozostanie dopóki ona nie zginie.
- Ojej nie sądziłam, że to takie poważne.
- Moja droga rany zadane rozwścieczonej najstarszej z najstarszych, zawsze będzie poważne.
- Może czas się zająć jedzeniem? -odparował Nico rzucając królowej Podziemia rozwścieczone spojrzenia.
- Może...
- Smacznego! - krzyknął Hadesa.- No Annabeth słyszałem dobre wieści i wam gratuluję, ale Percy...mógłbyś się postarać ja w twoim wieku nie byłem już prawiczkiem.
Percy omal nie
zakrztusił się wodą i cały poczerwieniał. Hades wygadywał tak
dalej, różne zboczone fakty. Kiedy nagle odchrząknął.
- Annabeth, Percy. Z okazji waszych zaręczyn postanowiłem wam wyprawić malutkie przyjęcie. Na Olimpie rzecz jasna. Jeśli się zgodzicie , oddam wam wszystkich przyjaciół którzy zginęli do tego lata. Zoe Nightshade , Bianca di Angelo,Charles Beckendrorf i Silena Beauregard, wszyscy co do jednego. Luke Castellan także. - Jego imię odbiło się echem po całej sali ale nikt nie zaprzeczał. To był dla mnie trudny temat, a co dopiero dla Percy'ego zwłaszcza, że Luke był we mnie zakochany.
- Annabeth kochanie. Pomyślałam, że potrzebna będzie ci suknia na przyjecie, więc gdy spałaś zdjęłam z ciebie miarę i uszyłam je.
- Persefono z całego serca ci dziękuję. Ale nie trzeba było.
- Nonsens. - bogini wzięła mnie pod rękę. -My pójdziemy a HADESEM Z PERCYM, GROVEREM ,THALIĄ I NICO!. Pójdą w odwiedziny do Tanatosa.
Było bardzo miło
Persefona wypytywała mnie o masę rzeczy. Ale zastanawiał mnie jej
dobry humor. Wiedziałam, że jest to za piękne, żeby okazało się
prawdą. Szłyśmy przez ciemny korytarz. Co jakiś czas widziałam
dziwne przebłyski w ręku bogini. Ale postanowiłam nie zawracać sobie tym głowy. Nagle weszliśmy do wielkiej sali na środku było
postawione krzesło, a na nim leżała piękna sukienka ze
szkarłatnej zieleni. Dosięgała mi prawie do kolan miała cienkie
ramiączka i trójkątny dekolt.
- I jak? Podoba ci się?
- Pani! To jest przepiękne.
- Moja kochana chciałabym ci jeszcze coś pokazać.
Klasnęła w ręce i
nagle zaczął się wysuwać ekran. Zapytałam ,co chciała mi
pokazać a ona odpowiedziała tylko "Przyszłość". Nagle
zaczęłam się bać, że ona chce coś zrobić. Ale pomyślałam
tylko, że mam jakąś paranoję. Nagle na ekranie pokazały się
urywki z mojego życia. Pierwsze spotkanie mnie i Percy'ego, jazda
ciężarówką, Przybycie Percy'ego po mnie z Thalią, Groverem i
Zoe. Nasz pocałunek w wulkanie St.Helens. I ostatnie z moich
najcudowniejszych wspomnień pocałunek. Pocałunek mnie i Percy'ego
na dnie morza gdy wyznaliśmy sobie szczerze uczucia. To było
cudowne, ale po chwili obraz się zmienił pomyślałam ,że to jakiś
koszmar. Leżałam, leżałam na ziemi bez życie ze sztyletem w
sercu. Wokoło szalała wojna, przegrywaliśmy. Nagle podbiegł Percy.
Był zrozpaczony, płakał normalnie płakał. W tym samym momencie
Persefona się odezwała.
- Nie macie szans moja duszko. Zginiesz. - powiedziała, ale moja duszko?! Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, poczułam jak ostry ból przeszywa mój brzuch. Odważyłam się spojrzeć w dół. Zobaczyłam czubek ostrza, złota cesarskiego który przeszedł przez mój brzuch jak przez bułeczkę maślaną. Odwróciłam się do bogini i spojrzałam jej w oczy w złote oczy.
- Giń! Córko Ateny! Giń.
W tej właśnie
chwili obudziłam się wrzeszcząc "Giń". To był sen. Na
bogów to był tylko sen. Jak cudownie. Ale dopiero w tej chwili
zdałam sobie sprawę, że jestem pod wodą, leże w wielkiej
komnacie ozdobionej muszelkami i perlami o różnych kolorach. Nagle
do mnie podpłynął Percy.
- Annabeth! Tak bardzo się bałem.
- Percy. Kochanie co co się ze mną stało?
- Pamiętasz tą walkę? - zapytał a ja przytaknęłam. -Gorgona ugodzila cię w brzuch swoimi pazurami, a ty niemal natychmiast straciłaś przytomność. U dało mi się jedynie nią zabić i skoczyć do ciebie i przytrzymać, żebyś nie uderzyła głową.
- A...a gdzie my jesteśmy?
- Och. Jesteśmy u mojego taty w Atlantyku. Mieliśmy szczęście, że morze było blisko. Tata natychmiast sam po nas przypłynął.
- Ale to niemożliwe żebyśmy oddychali pod wodą...Thalia i Grover co z nimi?
- Thalia leży w swojej komnacie, a Grover siedzi w kuchni i je.
- Percy zabierz mnie do Posejdona.
Zrobił o co
prosiłam. Po chwili byłam ubrana w sukienkę z glonow i pereł
którą uszyły mi najady. Gdy Percy otworzył mosiężne zielone
drzwi moim oczom ukazała się wielka wręcz olbrzymia sala tronowa.
Na środku stał mosiężny tron wodorostów i glonów ozdabiany
perłami i muszelkami, a na nim siedział Posejdon.
- Mój panie – ukłoniłam się niezgrabnie, ponieważ rana nie dawała mi się ukłonić.
- Annabeth! Widzę kochana, że już ci lepiej. Dobrze bo musimy porozmawiać. Perseuszu proszę cię zostaw nas samych wiesz gdzie możesz iść? Goście czekają w holu zaprowadź ich i idź się szykować.
- Ale...
- Percy proszę dam sobie radę. - Kiwnął niechętnie głową po czym wyszedł.
- Annabeth ta rana zadana przez Steno była nasiąknięta energią życiową Gai. Nistety ona nie zniknie dopóki gorgona przez którą ją masz nie zginie.
- Posejdonie. Ależ to jest nie możliwe. Steno i Euriale są nieśmiertelne.
- Są teraz. Ale moja droga mity, w tych książkach napisane jest jak zabito karzdego potwora. Napisane są tam rzeczy które nawet dla bogów mogły być niewidoczne.
- Pamiętam, że ich siostrę meduzę zabił kiedyś Perseusz.
- Owszem. Imiennik mojego syna. On może ci powiedzieć jak je zabić, ale niestety musisz zrobić to sama.
- Zrobię co w mojej mocy Posejdonie. Ale jak mam znaleźć Perseusza, jeżeli on nie żyje.
- Annabeth właśnie to jest ta niespodzianka, a nawet dwie. Pierwsza stoi w drzwiach.
Odwróciłam się a
tam stał Percy ale ni sam z nim stali jeszcze Silena Beauregard i
Charlie Beckendorf. Pisnęłam wniebogłosy i rzuciłam się na
przyjaciół. Ściskaliśmy się tak przez parę minut.
- Sliena...- powiedziała, ze łzami w oczach.-To naprawdę wy.
- Annabeth. Bogowie, myślałam, że już cię nie zobaczę.
- Sileno my byśmy się zobaczyły, ale to ja żyłam w przygnębieniu.
- NO dość tych przytulasów. Nie myśl, że w Elizjum nie mamy widomości, codziennie Hermes nas odwiedzał, słyszeliśmy co nieco i z całego Serca wam gratuluję.
- Och...
- Ekhem jeszcze reszta niespodzianki czeka na holu – odezwał się bóg jak ogólne zapomnieliśmy o jego obecności.- A druga. Jutro będzie przygotowane na waszą cześć przyjęcie na Olimpie. To prezent od Hadesa. A propos Perseusza niedługo go spotkasz.
Od tej pory nie
mogło nic nie być świetne. Posejdon zapewnił nas, że rzeczy
wszystkich którzy polegli nie były spalane ani nic tylko
wyniesione na strych, w workach które przedstawiały symbole domków.
Lecz niespodzianka którą dostałam później przebiła wszystko.
---------------------------------------------
Mam nadzieję, że wam się podobał. Troszeczkę sie nad nim napracowałam :)
Ściskam :)
Marie Jackson